- Sektor Bankowy
Banki straciły zdolność do finansowania gospodarki. Czy mogą ją odzyskać?
Od 2015 roku realne wyniki finansowe banków ulegały systematycznemu obniżeniu. Powodem były uwarunkowania systemowe będące wynikiem decyzji politycznych. I to one nadal hamują rozwój polskich banków oraz ograniczają możliwość odpowiedzi sektora na potrzeby finansowe przedsiębiorstw i gospodarstw domowych.
Do takich wniosków doszli autorzy raportu „Wpływ czynników regulacyjnych i fiskalnych na wyniki finansowe banków w IV kwartale 2023 roku”, przygotowanego w ramach Programu Analityczno-Badawczego Warszawskiego Instytutu Bankowości. Dr Andrzej Banasiak, Agnieszka Nierodka i dr Tomasz Pawlonka z Zespołu Badań i Analiz Związku Banków Polskich, profesor Czesław Lipiński i dr Wojciech Zatoń z Uniwersytetu Łódzkiego, Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP i Grzegorz Zatryb, profesjonalny inwestor – skupiają się na analizie realnej sytuacji banków, symulacjach potrzeb rozwojowych gospodarki i sektora oraz warunkach umożliwiających odblokowanie potencjału banków. W opracowaniu wyraźnie wskazano, że zeszłoroczny, rekordowy zysk (27,9 mld zł) robi wrażenie, jeżeli spojrzeć na niego w wielkościach nominalnych. W tym roku może być on powtórzony lub nawet lekko poprawiony, jeśli stopy procentowe pozostaną tak wysoko, jak obecnie. Wyniki finansowe, aktywa, ich struktura, kapitały i akcję kredytową prezentują się one zupełnie inaczej w ujęciu realnym, czyli w relacji do PKB, co ma znaczenie zwłaszcza w obliczu potrzeb rozwojowych i inwestycyjnych gospodarki.
Gospodarka w punkcie zwrotnym, potrzeba inwestycji
Zarówno gospodarka, jak i sektor bankowy znalazły się w krytycznym punkcie. Gospodarka – bo przez osiem lat rządów PiS w inwestycjach nastąpił głęboki regres, co podkreśla konieczność ich zwiększenia teraz, kiedy przedsiębiorstwa tracą konkurencyjność z powodu braku dostępnej taniej energii i pogłębiającej się luki technologicznej. Nikt nie podważa potrzeby wzmocnienia potencjału obronnego Polski. Presja demograficzna powoduje spadek podaży pracy i polskie przedsiębiorstwa będą musiały zainwestować w automatyzację i robotyzację procesów produkcji. Pod tym względem nasza gospodarka jest nawet na tle krajów regionu – mówiąc wprost – zacofana.
Przypomnijmy, że w latach 2016-2022 udział inwestycji w polskim PKB wynosił 16-17%, gdy średnia unijna przekraczała 22%. Lekko odbiły w 2023 roku (do ok. 18% PKB) ale za sprawą inwestycji publicznych. Był to efekt zakończenia unijnej perspektywy budżetowej i zbliżających się wyborów samorządowych. Tym większe są wyzwania na najbliższe lata i dekady i tym szybciej powinna nastąpić zmiana.
– Zerwaliśmy już część nisko wiszących owoców. Co – przy takiej dynamice demografii – ma nas uratować przed spowolnieniem wzrostu? Uratować nas mogą inwestycje (…) Kraje na dorobku muszą inwestować więcej. Czechy, czy Rumunia powiększają swój kapitał dużo szybciej niż Polska (…) inwestują 27% PKB – mówił Kamil Sobolewski podczas webinarium WIB, poświęconego prezentacji raportu.
Przed tym wyzwaniem stoi polski sektor bankowy, który gospodarce dostarcza 80% całego zewnętrznego finansowania. Nasuwa się pytanie, czy mu sprosta, skoro kapitały wszystkich polskich banków to zaledwie ok. 7% naszego PKB, a od wielkości kapitałów zależy potencjał do akceleracji kredytu. Wprawdzie zapaść inwestycyjna pociągnęła za sobą zapaść kredytową, kredyty w portfelach banków stanowią mniej niż 70% depozytów, więc dla nowej akcji kredytowej pozostaje jeszcze pewna przestrzeń. Ale może ona zostać bardzo szybko wyczerpana.
– Polski sektor przy niskich kapitałach do PKB jest dlatego bardzo bezpieczny, bo ma bardzo niskie kredyty do PKB (…) Mamy karłowaty sektor bankowy, który gospodarki nie wspomaga, jesteśmy pod tym względem na absolutnie pierwszym miejscu w Unii – powiedział Kamil Sobolewski. – Kapitały banków są adekwatne do dzisiejszych potrzeb ale kompletnie niewystarczające do potrzeb gospodarki, gdyby miała ona realizować swoją krytyczną misję, jaką jest oparcie się o inwestycje – dodał.
Autorzy raportu zwracają uwagę, że gdyby nastąpił silny wzrost popytu na kredyt, napotkałby na barierę niskiego skapitalizowania sektora bankowego i dlatego niskie oszczędności krajowe nie mogą być na dłuższą metę wsparte w odpowiednim stopniu kredytem. Oznacza to, że polski sektor bankowy nie będzie w stanie sprostać wyzwaniom w zakresie finansowania przyspieszenia wzrostu oraz inwestycji.
Wróćmy jednak do zysków, bo to od nich zależy ostatecznie, czy banki będą mogły budować swoje kapitały. Autorzy raportu podważają mit, mówiący o tym, że banki osiągają zyski spektakularnie wysokie. Owszem, ubiegłoroczne 27,9 mld zł zysku netto to o 160% więcej niż rok wcześniej. Ale dały one rentowność kapitałów (ROE) 11,6%, wciąż niższą od kosztu pozyskania kapitału.
– Po pierwsze z ROE 11,6% na koniec 2023 roku sektor bankowy ma rentowność poniżej kosztu kapitału. Po drugie ma jedną z niższych rentowności na tle innych sektorów bankowych krajów ze strefy euro – mówił Tomasz Pawlonka.
Jeśli odnieść 27,9 mld zł zysku banków do polskiego PKB, jest to zaledwie 0,81%. W ujęciu realnym polski sektor znacznie lepsze wyniki osiągał w latach 2011-14, gdy jego zyski przekraczały 0,9% PKB, a w 2011 roku wyniosły nawet 1,02% PKB. Nominalny PKB rósł od 2021 roku mocno z powodu wysokiej inflacji, zaś zyski banków nie nadążały za jego wzrostem, choć powinny, żeby ich realna wartość była zachowana.
Od 2015 roku realne wyniki finansowe banków ulegały systematycznemu obniżeniu. Powodem były uwarunkowania systemowe będące wynikiem decyzji politycznych. I to one nadal hamują rozwój polskich banków oraz ograniczają możliwość odpowiedzi sektora na potrzeby finansowe przedsiębiorstw i gospodarstw domowych.
Ryzyka prawne pogrążają sektor
Pierwszym z tych uwarunkowań jest zwiększenie zewnętrznych obciążeń banków. Banki płacą CIT według stawki w wysokości 19%. W ubiegłym roku banki zapłaciły 14 mld zł podatku, co daje efektywną stawkę 33,5%. Od 2016 roku wprowadzono dodatkowo podatek bankowy oraz zwiększono opłaty na BFG.
W tym samym czasie państwo wzbraniało się przed przyjęciem systemowego rozwiązania największego ryzyka ciążącego nad systemem bankowym – problemu ogromnego portfela kredytów we frankach szwajcarskich oraz związanych z tym sporów pomiędzy frankowiczami a bankami. Zdaniem autorów raportu doprowadziło to m.in. do zakwestionowania istniejącego ładu prawnego w relacjach pomiędzy klientami a bankami, stabilności umów oraz ładu w zakresie odpowiedzialności stron. Pociągnęło za sobą obciążenie banków nieprzewidywalnymi kosztami mogącymi sięgać nawet 40% ich kapitałów własnych. Do końca zeszłego roku na ryzyko prawne związane z kredytami we frankach banki utworzyły już 49,1 mld zł rezerw.
Postępowała marginalizacja roli banków w zakresie finansowania gospodarki, gdyż miało się ono odbywać bezpośrednio poprzez państwo i jego agendy. Rozwiązywanie problemów kredytobiorców następowało pod wpływem presji politycznej, co szczególnie dało o sobie znać w przypadku „wakacji kredytowych”. Skutek był taki, że doszło do zmarginalizowania roli samych banków oraz istniejących rozwiązań systemowych, takich jak Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, a także udzielenia wsparcia kredytobiorcom niezależnie od ich sytuacji finansowej. Eksperci wyliczyli, że koszty „wakacji kredytowych”, które obciążyły banki kwotą rezerw 14 mld zł, były nieuzasadnione w 85%, bo taki odsetek kredytobiorców było stać na spłaty rat kredytów hipotecznych nawet po cyklu podwyżek stóp.
Wszystko to razem odbiło się dotkliwie na sektorze bankowym. Nastąpiło zahamowanie (a w latach 2021-22 spadek) wyników banków, obniżenie ich rentowności, zahamowanie realnego wzrostu kapitałów, a także zatrzymanie, a w końcu spadek akcji kredytowej w relacji do PKB. Doprowadziło to też do skrajnego uzależnienia zysków banków od wyniku odsetkowego, a w rzeczywistości – od wysokości stóp procentowych. Oczywiste jest, że spadek stóp spowoduje drastyczny spadek wyników.
Gdyby nie same tylko obciążenia zewnętrzne oraz rezerwy na franki banki powinny w ubiegłym roku osiągnąć 49,2 mld zł zysku netto, a nie zaraportowane 27,9 mld zł. Rentowność w skali sektora wzrosłaby do 23,4%. I taki poziom zysków – pozwalających odbudowywać kapitały oraz poziom rentowności zapewniającej zainteresowanie inwestorów jest – według autorów raportu – niezbędny do finansowania polskiej gospodarki w dłuższym terminie.
Czas zreformować podatki
Raport wylicza, że przed 2016 rokiem nominalne obciążenia podatkowe i parapodatkowe banków wynosiły ok. 6 mld zł, po czym wzrosły do 12 mld zł w 2019 roku. Oprócz podatku CIT od 2016 do 2023 roku banki zostały w sumie obciążone dodatkową kwotą 120 mld zł. Tylko w 2022 roku łączna kwot obciążeń przekroczyła 35 mld zł, gdyż banki musiały zaksięgować wtedy skutki wakacji kredytowych za tamten i kolejny rok. Gdyby nie same „wakacje”, w 2022 roku wynik sektora bankowego zamiast wynieść 10,7 mld zł przekroczyłby 24 mld zł, a więc wzrost w 2023 roku wcale nie byłby tak spektakularny.
Jaki jest skutek polityki wobec banków dla gospodarki? Osłabła akcja kredytowa. Nowe kredyty złotowe dla sektora niefinansowego w 2015 roku stanowiły 13,6% PKB, a w 2023 roku – już tylko 9,6% PKB. Wartość nowych kredytów dla przedsiębiorstw obniżyła się z 6,5 proc. PKB w 2017 roku do 4,5% w roku ubiegłym. Kredyty dla przedsiębiorstw stanowią jedynie 11,3% PKB, gdy średnia dla strefy euro to 37,8% PKB.
– Utrzymanie niewłaściwej konstrukcji parapodatków może spowodować, że wyniki banków nie będą wzrastać i będzie trudno powrócić do finansowania gospodarki (…) Wyraźnie widać, że po roku 2015 zaczął spadać wolumen nowoudzielonych kredytów dla sektora niefinansowego – mówił Andrzej Banasiak.
Autorzy raportu wyliczyli, że tylko w latach 2022-23 podaż nowych kredytów była niższa o 120-135 mld zł rocznie. To powoduje narastanie luki kredytowej, oszacowanej na ok. 400 mld zł w latach 2015-23. Banki zastąpiły akcję kredytową inwestycjami w obligacje Skarbu Państwa. Właśnie o taką kwotę wzrosły w tym okresie ich portfele papierów dłużnych.
Suma instrumentów dłużnych w aktywach banków przekroczyła już jeden bilion zł i stanowi 33,4% ich aktywów. Udział instrumentów dłużnych w posiadaniu banków w relacji do PKB wzrósł z poziomu 16–20% w latach 2010-15, do blisko 30% PKB. O ile w latach 2010-19 papiery te stanowiły ok. dwukrotność kapitałów własnych banków, od 2019 roku ta relacja rośnie, a na koniec 2023 roku wyniosła 3,91.
– Znaleźliśmy się w sytuacji, że kredyty dla sektora niefinansowego są na poziomie 1,1 bln zł, ale powinny wynosić ok. 1,5 bln zł – powiedział Andrzej Banasiak.
– Skumulowany niedobór kredytów w latach 2015-23 osiągnął ok. 400 mld zł. Co się stało z pieniędzmi, które były w bankach? Nastąpił przyrost obligacji, a jeszcze nadwyżki płynnościowe banki ulokowały w bonach pieniężnych NBP – dodał.
Jak przywrócić dobrą koniunkturę dla bankowości?
Autorzy raportu dokonali symulacji wymaganego poziomu wyników finansowych banków i rentowności ich aktywów, żeby sektor bankowy mógł odbudować zdolność do finansowania gospodarki. Punktem wyjścia symulacji jest możliwy do osiągnięcia poziom rentowności aktywów (ROA), który powinien wystarczyć do tego, żeby banki mogły zwiększać podaż kredytów.
Symulację stworzono dla kilku wariantów ROA (od 0,6 do 1,2%) oraz dla wariantu przewidującego powrót do silnej akcji kredytowej, kiedy podaż nowych kredytów – jak w latach 2015-17 – osiągała poziom 13,5% PKB. Z wyliczeń wynika, że przy rentowności aktywów (ROA) poniżej 1 proc., rentowność kapitałów (ROE) będzie niższa od kosztów kapitału. Żeby przekroczyć minimum 12% ROE, banki musiałyby zarabiać rocznie powyżej 30 mld zł. Sytuacja, gdy rentowność aktywów nie sięga 1 proc. oznacza dla sektora stagnację. A w konsekwencji – dla gospodarki też.
Aby nadać gospodarce wzrostową dynamikę, zwłaszcza poprzez przyspieszenie inwestycji, banki powinny powrócić do historycznych wielkości podaży kredytów. Chodzi o – dość skromny jak na Europę – wielkość kredytu do PKB na poziomie 50%, czyli na takim, jak jeszcze w 2016 roku. Aby tak się stało, już w 2025 roku portfel kredytów dla sektora niefinansowego powinien wzrosnąć do 1,4 bln zł z obecnych 1,1 bln zł i zwiększyć się do ponad 2,2 bln na koniec 2030 roku. Dla tego celu podaż kredytów w latach 2024-25 musiałaby przekroczyć poziom 400 mld zł rocznie i wzrosnąć do ok. 700 mld zł w 2030 roku.
Żeby scenariusz rozwoju akcji kredytowej był możliwy, rentowność aktywów banków musiałaby wzrosnąć do 1,4 proc., a banki powinny w 2030 roku osiągnąć 50 mld zł zysku netto.
Czy banki będą mogły osiągnąć takie wyniki? Czesław Lipiński i Wojciech Zatoń przedstawili w raporcie prognozę na ten rok w czterech scenariuszach. Najważniejsze zmienne przesądzające o tegorocznym zysku banków to wysokość stóp procentowych i wysokość rezerw, jakie instytucje utworzą na ryzyko kredytów we frankach.
Projekcja zakłada poza tym, że w sektorze lekko wzrosną koszty ryzyka kredytowego (z 0,56 na koniec 2023 roku nawet do 0,67% w wariancie pesymistycznym), koszty działania będą wyższe o średnioroczny wskaźnik inflacji, banki zapłacą 5,5-6 mld zł podatku od aktywów, i składkę na BFG (wniosły ją w I kwartale) w wysokości 1,64 mld zł. Tegoroczne „wakacje kredytowe” będą kosztować sektor 4,4 mld zł. We wszystkich scenariuszach gospodarka przyspiesza, w zależności od wariantu rośnie w tym roku o 3 lub 5%, przyspiesza także we wszystkich segmentach akcja kredytowa.
– Nastawiamy naszą prognozę na uwzględnienie pozytywnych zjawisk, jak odradzająca się ogólna aktywność gospodarcza i popyt konsumpcyjny (…) Zakładamy, że malejący trend (w kredytach) zostanie w końcu przełamany – mówił Czesław Lipiński.
Z projekcji wynika, że jeśli główna stopa procentowa NBP nie zostanie obniżona bardziej niż do 5% z 5,75% obecnie, banki powinny utrzymać zeszłoroczne wyniki. Jeśli stopy nie ulegną zmianie, a rezerwy na „franki” nie przekroczą 10 mld zł – mogą je poprawić do bez mała 32 mld zł. Gdyby jednak rezerwy na ryzyko prawne sięgnęły 15 mld zł, nie ma mowy o powtórzeniu ubiegłorocznego zysku i wynik sektora obniżyłby się do poniżej 24,5 mld zł.
Z projekcji wynika, że jedynie utrzymanie równie wysokich jak obecnie stóp procentowych przy relatywnie niższych rezerwach na „franki” pozwoli bankom utrzymać rentowność aktywów lekko powyżej 1%. Z symulacji Zespołu Badań i Analiz ZBP wynika z kolei, że przy stopie referencyjnej na poziomie 4% sektor bankowy nie będzie w stanie utrzymać ROA powyżej 1 proc.
– Istotne jest odciążenie banków, tak aby ich wyniki mogły rosnąć w sposób zadawalający.
Jeśli nie dokona się racjonalizacji obciążeń zewnętrznych, wówczas wyniki banków będą niedostateczne, żeby zwiększyły kapitały w relacji do PKB – mówił Andrzej Banasiak.
Raport zwraca uwagę, że w perspektywie 2030 roku nadal niesprecyzowana jest rola, jaką powinien odgrywać sektor bankowy w gospodarce. Konieczne jest, żeby tę rolę określiło państwo – jak widzi źródła finansowania gospodarki i w związku z tym jakie kapitały są docelowo potrzebne sektorowi bankowemu oraz w jaki sposób powinny być one budowane. Utrzymanie obecnych przeregulowań oraz „ręcznej ingerencji” w warunki funkcjonowania banków będzie skutkować powrotem do niskiej rentowności, niemożnością odbudowy kapitału, a w konsekwencji brakiem możliwości współfinansowania przez banki projektów rozwojowych.
Pełną wersję raportu „Wpływ czynników regulacyjnych i fiskalnych na wyniki finansowe banków w IV kwartale 2023 roku” można pobrać ze strony Programu Analityczno- Badawczego www.pabwib.pl