- Wibor
Nie widzimy jakichkolwiek podstaw do kwestionowania wskaźnika WIBOR
Mówiąc o WIBOR, pamiętajmy, że wskaźnik ten funkcjonuje w oparciu o rozporządzenie BMR. Jego nadzorcą jest Komisja Nadzoru Finansowego, która na bieżąco prowadzi ocenę spełnienia kluczowych parametrów wynikających z rozporządzenia. Mamy przeświadczenie, że WIBOR był prawidłowo wyznaczany. Komisja Nadzoru Finansowego jest gwarantem tego, aby wskaźnik ten był realizowany zgodnie z przepisami nie tylko polskimi, ale przede wszystkim europejskimi – twierdzi Tomasz Chróstny, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, w rozmowie z Pawłem Minkiną.
Co martwi obecnie prezesa UOKiK, a z czego jest dumny?
– Dla mnie osobiście, jak i wszystkich pracowników UOKiK, powodem do satysfakcji jest rosnący nacisk na stosowanie uczciwych praktyk rynkowych przez największe przedsiębiorstwa. Realizując cele biznesowe, podmioty te uwzględniają wyższy poziom oczekiwań w zakresie ochrony klienta indywidualnego, co jest jednym z celów funkcjonowania naszego urzędu. Od dawna bardzo nam zależało, by przedsiębiorcy postępowali coraz uczciwiej, w coraz większym stopniu troszczyli się o interesy konsumentów, zaś uczciwa konkurencja zapewniała większe możliwości rozwoju wszystkim graczom. Kwestia ta nabiera szczególnego znaczenia po kilku latach poważnych, nieprzewidywanych zaburzeń w gospodarce, jakie przyniosła pandemia, a następnie wojna za naszą wschodnią granicą. W tak trudnych warunkach sprawdziliśmy się zarówno jeżeli chodzi o szeroko rozumiane wsparcie, którego udzielaliśmy poprzez dzielenie się wiedzą czy notyfikację programów pomocowych, jak i przeciwdziałanie praktykom, które dotykały zarówno konsumentów, jak i uczciwych przedsiębiorców. Po latach niełatwych doświadczeń, gdy relacje gospodarcze były niezwykle trudne, zarówno jeżeli chodzi o materializację ryzyka, jak i wzrost poziomu niepewności, nadszedł etap, kiedy musimy wspólnie dążyć w jakimś stopniu do przywrócenia normalności.
Działania, które obecnie prowadzimy, koncentrują się na wyzwaniach z obszaru transformacji energetycznej, klimatycznej i cyfrowej, ale również przywracaniu konkurencyjnych i zgodnych z prawem relacji w gospodarce. Wzmożona pomoc publiczna w ostatnich latach zaburzała funkcjonowanie mechanizmów rynkowych, dlatego czas odchodzić od rozwiązań uzasadnionych w nadzwyczajnych uwarunkowaniach.
Dla sektora bankowego w kontekście budowy długotrwałych relacji z klientem szczególnie ważnym obszarem są kredyty mieszkaniowe. Czy uda się wypracować wspólny model, który zabezpieczałby klienta, ale i sektor bankowy?
– Jestem orędownikiem zarówno jednolitego wzorca umowy kredytu hipotecznego, jak również upowszechniania kredytu na okresowo stałą stopę procentową, czemu dałem publicznie wyraz podczas ubiegłorocznego Europejskiego Kongresu Finansowego w Sopocie. Deklarowałem wówczas gotowość udzielenia wsparcia, by takie rozwiązanie wypracować i uczynić standardem rynkowym, które zabezpiecza obie strony umowy. Konsumenci powinni mieć przeświadczenie, że to rozwiązanie gwarantuje ochronę ich praw i interesów, jak również mityguje ryzyka, które z kolei dostrzega sektor bankowy. Musimy w tym zakresie poszukiwać pewnego konsensusu, uwzględniającego niekiedy przeciwstawne interesy obydwu stron relacji biznesowej, który należy wypracować w toku dialogu z udziałem wszystkich interesariuszy.
Z naszego punktu widzenia niezwykle istotne jest, by ów jednolity wzór umowy wspierał rozwój rynku kredytów hipotecznych opartych na okresowo stałym oprocentowaniu, a warunki zawierania umów były jak najkorzystniejsze dla gospodarstw domowych. Szanujemy propozycje przedstawione przez sektor bankowy, niemniej zależy nam, by ostateczny dokument należycie gwarantował prawa obu stron. Niebawem zakończymy pracę nad roboczą wersją, którą chcielibyśmy poddać w pierwszej kolejności pod konsultacje robocze z KNF, a następnie przedyskutować z reprezentantami rynku – sektorem bankowym, ale i konsumentami czy kancelariami ich reprezentującymi. W ten sposób możemy uzyskać informacje o dodatkowych ryzykach. Celem jest ukształtowanie wzorca przemyślanego i trwałego w perspektywie wieloletniej, dlatego dajemy sobie nieco więcej czasu, niż pierwotnie zakładaliśmy, kiedy gotowe rozwiązanie miało być przedstawione na przełomie grudnia i stycznia.
Spodziewam się, że w marcu przeprowadzimy konsultacje z KNF, a następnie przejdziemy do dyskusji z przedstawicielami rynku, by wzorzec mógł ujrzeć światło dzienne jeszcze w obecnym roku. Równolegle powinniśmy szukać rozwiązań mitygujących ryzyka systemowe. Stąd między innymi zapoczątkowana przez środowisko bankowe dyskusja o cash poolingu, a także sygnalizowana przez nas od dawna potrzeba upowszechniania kredytów hipotecznych bazujących na stałej stopie. Wszystko to jest elementem szerszej dyskusji, jak zmitygować ryzyka, dostarczając szersze możliwości finansowania konsumentów i przedsiębiorców przez banki. Ich rola będzie kluczowa w toku wspomnianych przemian.
Jak rozumiem, przemian związanych z transformacją gospodarki…
– Sama transformacja energetyczna będzie realizowana na różnych poziomach, poczynając od państwa, poprzez samorządy i firmy, aż po gospodarstwa domowe. Także w przypadku transformacji cyfrowej czy środowiskowej pojawia się przestrzeń, gdzie sektor bankowy będzie mógł oferować produkty, wspierając przemiany istotne z punktu widzenia przyszłości Polski. Przede wszystkim w kontekście finansowym, bo do niego najczęściej sprowadza się rola banków, jednak pamiętajmy o dzieleniu się wiedzą, pomocy eksperckiej czy przewidywaniu ryzyk, mogących towarzyszyć transformacji gospodarczej. Tu uzewnętrznia się rola sektora bankowego, który przeszedł bardzo mocne przeobrażenie, w tym technologiczne. Doświadczenia z lat minionych powinny skłaniać do tego, żeby wyciągać wnioski i zmieniać perspektywę myślenia na przyszłość, pomocne tu może być też dzielenie się doświadczeniami, które banki funkcjonujące w ramach grup kapitałowych mogą pozyskać od innych podmiotów z grupy, działających czy to w pozostałych państwach członkowskich Unii Europejskiej, czy też na rynkach pozaeuropejskich.
To duże wyzwanie dla sektora, jednak banki za granicą nie mają takich problemów jak w Polsce, związanych chociażby z podważaniem wskaźników referencyjnych. W perspektywie ostatnich kilku lat widzimy dynamiczny rozwój kancelarii, które specjalizują się w takich działaniach, a jednym z aktualnych obszarów ich zainteresowania stało się kwestionowanie WIBOR. Czy faktycznie istnieją przesłanki, by kwestionować ten wskaźnik i tworzyć wokół niego atmosferę niepewności?
– Działania kancelarii odszkodowawczych są w jakiejś mierze pochodną wieloletniego podejścia sektora bankowego, np. w zakresie kredytów frankowych. To sektor bankowy zuchwałą wręcz pewnością siebie i niechęcią do konstruktywnego rozwiązania problemów, gdy był na to dogodny czas, doprowadził do dynamicznego rozwoju kancelarii odszkodowawczych. Obecnie ten segment rynku usług prawniczych poszukuje kolejnych obszarów działania, które generowałyby korzyści finansowe na miarę tych osiąganych z reprezentacji kredytobiorców frankowych. Póki odbywa się to zgodnie z prawem, nasza ocena jest generalnie pozytywna, bowiem słabsza strona umowy, czyli konsumenci, zyskują wsparcie prawne w dochodzeniu swoich indywidualnych roszczeń. Rzecz w tym, że poszukiwanie perspektyw biznesowych przez kancelarie odszkodowawcze musi uwzględniać czynnik szeroko rozumianej odpowiedzialności, nie tylko w kontekście ochrony konsumentów, ale i realiów gospodarczych.
Mówiąc o WIBOR, pamiętajmy, że wskaźnik ten funkcjonuje w oparciu o rozporządzenie BMR. Jego nadzorcą jest Komisja Nadzoru Finansowego, która na bieżąco prowadzi ocenę spełnienia kluczowych parametrów wynikających z rozporządzenia. Nie widzimy jakichkolwiek podstaw do kwestionowania wskaźnika WIBOR. Komisja Nadzoru Finansowego jest gwarantem tego, aby wskaźnik ten był realizowany zgodnie z przepisami nie tylko polskimi, ale przede wszystkim europejskimi. Czym innym jest natomiast element należytego informowania o ryzyku, często podnoszony przez kancelarie i samych konsumentów. Nie widzimy tu zagrożenia systemowego, natomiast nie możemy wykluczyć, iż przy tak dużym wolumenie zawartych umów nie dochodziło do nieprawidłowości – czy to na poziomie poszczególnych instytucji finansowych, czy też konkretnych ofert.
Mamy przeświadczenie, że WIBOR był prawidłowo wyznaczany, zaś rolą UKNF jest budowa zaufania do wskaźników referencyjnych. Jednocześnie banki muszą dbać o prawidłowe informowanie swoich klientów o ryzyku. Podkreślam przy tym, iż w obydwu polach nie widzimy zagrożenia systemowego dla sektora bankowego. To całkiem inna sytuacja niż kredyty denominowane czy indeksowane do walut obcych, gdzie przypadki abuzywności są niezaprzeczalne i potwierdzone w orzecznictwie sądów powszechnych.
Coraz większym zagrożeniem dla klienta jest z kolei obszar cyfrowy i aktywność przestępców. Jak zwiększyć ostrożność konsumentów w świecie cyfrowym, zwłaszcza kiedy wkraczamy w obszar generatywnej sztucznej inteligencji, która będzie te treści kreować bardzo dokładnie? Czy są możliwości, by skuteczniej wyczulić klienta na ewentualne nadużycia?
– Edukacja finansowa jest niezwykle trudnym zadaniem. Musi być ona realizowana w sposób ciągły, choćby ze względu na to, że przestępcy bardzo szybko zmieniają swoją taktykę i wykorzystywane narzędzia czy techniki. Ustawiczna edukacja ekonomiczna musi uwzględniać owe zmiany, podobnie szybko musi na ten problem reagować otoczenie regulacyjne. To się poniekąd dzieje, także na poziomie europejskim. Ewolucja musi wreszcie obejmować nawyki i sposoby korzystania z rozwiązań cyfrowych, tak przez użytkowników indywidualnych, jak i komercyjnych. Przykładowo, pandemia upowszechniła korzystanie ze środków komunikacji na odległość, także w relacjach z bankiem. Cieszyć może fakt, iż działania podjęte przez regulatorów, jak i sektor bankowy, pozwoliły zmniejszyć skalę transakcji oszukańczych, co dostrzegamy w statystykach.
Również nasze działania w zakresie transakcji nieautoryzowanych, zarówno postępowania, jak i kampanie edukacyjne, przyniosły zwiększenie świadomości po stronie konsumentów oraz znaczącą mobilizację do działania dla sektora. Mam na myśli np. ciekawe kampanie edukacyjne realizowane przez banki czy zmiany o charakterze narzędziowym, za co osobiście jestem im bardzo wdzięczny. Treści te docierają do konsumentów i zwiększają świadomość ryzyka, które dotyczy osób we wszystkich grupach wiekowych. Aby powstrzymać oszustów, banki muszą dysponować nowoczesnymi rozwiązaniami, ale i prawną możliwością skorzystania z nich. Dlatego konsultujemy z prezesem Urzędu Ochrony Danych Osobowych kwestie posługiwania się biometrią w celu mitygowania ryzyk związanych z identyfikacją użytkowników. Chodzi o to, by sektor bankowy wiedział, w jakich ramach może się poruszać, rozwijając narzędzia IT z korzyścią dla konsumentów.
Czy biometria behawioralna może stać się docelową tarczą przed różnego rodzaju atakami socjotechnicznymi?
– Mechanizm ten może wspierać działania na rzecz bezpieczeństwa konsumentów i środków powierzanych przez nich bankom, natomiast powinien być on realizowany zgodnie z przepisami prawa i uwzględniać wszelkie możliwe ryzyka. Biometria dostarcza bardzo wielu informacji o nas, stąd te dane muszą być w sposób szczególny zabezpieczone. Można sobie łatwo wyobrazić, co by było, gdyby środowiska przestępcze zyskały dostęp do tych danych i zaczęły ich używać. Równocześnie istnieje pokusa posługiwania się biometrią po to, by jeszcze lepiej monetyzować biznes i skuteczniej sprzedawać produkty. Wszystkie te racje powinny być wyważone.
Niezależnie od biometrii warto uwzględniać inne schematy, jak choćby te bazujące na sztucznej inteligencji, które pozwalają jeszcze lepiej zabezpieczać środki zdeponowane w bankach. Dzisiaj stajemy przed nowym wyzwaniami. Jeżeli za pomocą relatywnie niedrogiego oprogramowania zdolny informatyk może wygenerować czyjś wizerunek na podstawie zdjęcia albo wypowiedź w oparciu o kilkusekundową próbkę głosu, to mamy do czynienia z upowszechnieniem narzędzi umożliwiających dokonywanie bardzo poważnych nadużyć i przestępstw. Jasna strona mocy musi adekwatnie reagować, rozwijając mechanizmy skutecznie chroniące rynek przed tego typu manipulacjami i cyberprzestępczością, która – nie miejmy złudzeń – będzie się rozwijała.
Na ile zatem skuteczne okazały się rozwiązania wprowadzone w sektorze telekomunikacyjnym, w zakresie walki ze spoofingiem? Czy w dalszym ciągu mamy do czynienia jedynie z wierzchołkiem góry lodowej?
– Z obecnej perspektywy oceniłbym te rozwiązania jako niewystarczające, choćby z uwagi na dynamikę postępu technicznego. Niezbędny jest dialog z rynkiem, poszukiwanie nowych rozwiązań podnoszących poziom ochrony, zwłaszcza konsumentów. Kluczowe znaczenie ma zwiększenie odpowiedzialności po stronie dostawców infrastruktury, nie tylko telekomunikacyjnej, ale również np. platform społecznościowych. Niedawne nadużycia, jakich dopuszczali się influencerzy, wykazały, iż podmioty te powinny wdrożyć mechanizmy prewencyjne w dużo szerszym zakresie. Nie sposób przyjmować za dobrą monetę tłumaczenia, że nie mają one wpływu na treści, skoro dostarczana przez nie infrastruktura potrafi być intencjonalnie wykorzystywana do tego, żeby rozwijać biznes i podsuwać konsumentom określone treści, w tym o charakterze komercyjnym, z wykorzystaniem precyzyjnego targetowania i profilowania.
Tym większego znaczenia nabiera zabezpieczenie infrastruktury cyfrowej przed terroryzmem, praniem pieniędzy czy wspomnianymi już cyberoszustwami. W tym kierunku zmierzają zresztą współczesne regulacje europejskie, nakładające na operatorów platform określone powinności. Wspomnę tylko o blokowaniu określonych stron WWW, przestępczych profili na portalach społecznościowych czy SMS-ów służących wyłudzaniu środków. Ten trend będzie postępował, wszyscy zdajemy sobie sprawę, że same organa ścigania nie wystarczą, by skutecznie zwalczać zagrożenia w sieci. Kluczową rolę pełnią tu podmioty odpowiedzialne za dostarczenie infrastruktury, jak choćby platformy społecznościowe czy najwięksi przedsiębiorcy, określeni w Digital Market Act jako gatekeeperzy. Muszą oni wykazywać się dalece posuniętą odpowiedzialnością za zamieszczane treści, od czego zależy bezpieczeństwo użytkowników tych serwisów, a w konsekwencji całej gospodarki.
Ostanie lata przyniosły szerokie kampanie banków, które starają się informować i przestrzegać klientów przed ryzkiem związanym z produktami cyfrowymi…
– Mam świadomość, jak wiele działań podejmuje sektor bankowy, żeby ograniczać nadużycia. Nie ukrywam, że zależało mi na tym w 2022 r., czyli wtedy, kiedy zaczęliśmy postępowania i dyskusję o transakcjach nieautoryzowanych. Praktyki w tym zakresie różnią się w poszczególnych instytucjach finansowych, z mojego punktu widzenia kluczową kwestią było ograniczenie skali oszustw, stąd m.in. inicjatywy edukacyjne czy mechanizmy dodatkowego potwierdzenia, że dana operacja została zainicjowana w relacji pomiędzy konsumentem a bankiem. Kluczowe są mechanizmy uwierzytelniania i autoryzacji. Niezależnie od tych działań, dla zagwarantowania bezpieczeństwa środków potrzeba zapewnić prawidłowy mechanizm rozliczania się banków z konsumentami w procesie reklamacji, co w chwili obecnej weryfikujemy. Mam na myśli brak zgodności z przepisami prawa zarówno na poziomie europejskim, jak i polskim, w tym również przekazywanie informacji wprowadzających klientów w błąd. Musimy wyciągać wnioski z błędów, które były poczynione w przeszłości, ale i pewnej ewolucji pojęć, która się dokonała nie tylko w Polsce, ale i na poziomie europejskim. Konsument w Unii Europejskiej jest bardzo mocno chroniony.
Dostrzegam przestrzeń do tego, by zastanowić się, jak unikać błędów z przeszłości i na jakim fundamencie budować przyszłość. Dla mnie tym podstawowym fundamentem jest bezpieczeństwo i zaufanie, wspierane przez innowacje. Sektor powinien dbać o to, aby legislacja wspierała bezpieczeństwo środków i zaufanie do sektora, równocześnie postępując etycznie, choćby nie budując systemów motywacyjnych, które wspierają oferowanie produktów wysokiego ryzyka tym konsumentom, którzy nie są na nie gotowi. Z mojego punktu widzenia sektor bankowy ma ogromną rolę do odegrania, natomiast trzeba do tego podejść bardzo konstruktywnie, zastanowić się, jakie wnioski wyciągnąć z przeszłości, by oferować bezpieczne produkty i stawiać na długoterminową relację z konsumentem. Obserwuję dynamiczny rozwój fintechów, mam jednak przeświadczenie, że co najmniej w średnim okresie nie są one w stanie zapewnić tego, co sektor bankowy. Bezpieczeństwo to wartość, która broni całej idei bankowości. Jest ono w moim odczuciu fundamentem, który obok innowacji zdeterminuje przyszłość sektora.
W świecie bankowym jest przestrzeń na to, by wzmacniać i utrwalać relacje z klientem?
– Lojalność ma swą specyfikę – trwa, póki jesteśmy zadowoleni, a poważne rozczarowanie oznacza z reguły długofalowe rozstanie. Wskazałbym jeden czynnik, który mógłby przełożyć się na zwiększenie lojalności klienta. Dla większości biznesów, mam na myśli przede wszystkim e-commerce, kluczowe jest nakłanianie konsumentów do wydawania pieniędzy. Także i państwo zachęca do konsumpcji, dość przypomnieć, iż jedną z kluczowych determinant rozwoju gospodarczego w ramach polskiego PKB jest poziom konsumpcji wewnętrznej. Na przestrzeni minionych trzech dekad w większości byliśmy nakłaniani bardziej do tego, żeby konsumować, niż inwestować, a trudno wyobrazić sobie inwestycje bez bazy kapitałowej, m.in. długoterminowych oszczędności. W kontekście edukacji ekonomicznej mam poczucie, że ten element nie jest należycie zaopiekowany, tymczasem w zdrowej gospodarce nawyk oszczędzania jest niezwykle istotny.
Odpowiedzialność w zarządzaniu finansami osobistymi polega na tym, aby przygotować się na różne uwarunkowania, by móc zapewnić bezpieczeństwo finansowe sobie i swoim bliskim. Nawyk oszczędzania buduje się w perspektywie wieloletniej, a banki – z uwagi na specyfikę prowadzonej działalności – powinny w szczególnym stopniu podkreślać, jak ważne są oszczędności, skłonność do oszczędzania, ale i odpowiednie przepisy, które wspierają gromadzenie pieniędzy. Państwa, które najwięcej inwestują i szybko się rozwijają, często mają silną bazę oszczędności. Ekspansja Chin jest możliwa m.in. dzięki oszczędnościom prywatnym. To jest oczywiście konsekwencją braku odpowiedniego systemu zabezpieczenia na starość, ale w zamian mamy inwestycje prywatne czy oszczędności, kumulowane w instytucjach finansowych. Stymulacja skłonności do oszczędzania, zwłaszcza długoterminowego, ale także odpowiedzialnego inwestowania, zgodnego z profilem ryzyka konsumenta, jest bez wątpienia rolą sektora bankowego, na którą powinien on zwrócić większą uwagę.