Przejdź do treści
  • Sektor Bankowy

Po niemal 30 latach od przywrócenia instytucji listów zastawnych w Polsce, obrót nimi ma charakter mniej niż symboliczny

Polski rynek papierów dłużnych należy do bardzo bezpiecznych, ale na tym tle listy zastawne są wręcz superbezpieczne. Mimo to, polskie prawo pozwala najbiedniejszym i najmniej doświadczonym inwestorom kupować obligacje emitowane przez nawet najbardziej ryzykowne spółki natomiast listy zastawne są kierowane do inwestorów instytucjonalnych – przypomina Paweł Jabłoński..

W 1997 roku Sejm uchwalił ustawę o listach zastawnych i bankach hipotecznych. Przywracała ona na polski rynek finansowy instrument, odgrywający na naszych ziemiach niezwykle istotną rolę od czasów zaborów do II Rzeczpospolitej. Listy zastawne są długoterminowym papierami o niskim ryzyku inwestycyjnym, służącymi do refinansowania portfeli kredytów długoterminowych. Są popularne w wielu krajach zachodniej Europy, zwłaszcza w Niemczech i Skandynawii, gdzie stanowią podstawowy element finansowania budownictwa.

O popularności tych papierów decyduje ich bardzo dobre zabezpieczenie, którym są nieruchomości finansowane dzięki ich emisji. Z kolei listy emitowane w celu sfinansowania pożyczek udzielanych samorządom mają zabezpieczanie w postaci należących do nich nieruchomości.

Słabi i nieliczni emitenci

Niegdyś  emisją listów zastawnych zajmowało się Towarzystwo Kredytowe Ziemskie (w XIX w. z siedzibą w Warszawie, przy ulicy Kredytowej). Obecne prawo zezwala na emisje listów jedynie bankom hipotecznym, których w Polsce funkcjonuje zaledwie pięć. Są one spółkami należącymi do największych polskich banków komercyjnych, a więc PKO Banku Polskiego, Banku Pekao, ING Banku Śląskiego, mBanku i Banku Millennium. Od marca br. do tego grona dołączył Bank Gospodarstwa Krajowego.

Największy bank hipoteczny (należący do Grupy PKO) dysponuje blisko 20 mld zł aktywów, jednak jego potencjał od przynajmniej dwóch  lat się kurczy. Na koniec ub.r. jego aktywa były o 26% niższe niż w końcu 2021 r.

Drugi pod względem wielkości aktywów bank hipoteczny (o połowę mniejszy niż PKO BH) należący do grupy mBanku, też zmniejszył swoje aktywa i to o 23 proc. w samym 2023 r. Tu jednak wyjaśnieniem spadku jest operacja w ramach której część działalności tego banku hipotecznego została przekazana do banku-matki. W banku hipotecznym pozostały jedynie aktywa ściśle związane z finansowaniem budownictwa.

Niechętni emitenci

Banki hipoteczne (oraz BGK) mają prawo emisji dwóch rodzajów listów zastawnych. Są to hipoteczne listy zastawne oraz publiczne listy zastawne. Formalnie są one notowane na warszawskiej giełdzie, jednak w rzeczywistości obrót nimi jest co najwyżej symboliczny.

Według danych GPW, w całym 2023 r. doszło do dwóch transakcji listami zastawnymi. Miały one wartość 510 tys. zł, co stanowiło 1/10 promila ogólnych obrotów obligacjami (123,6 mld zł) na rynku Catalyst . Udział transakcji  tymi papierami w ogólnej liczbie transakcji na Catalyście jest jeszcze mniejszy bo w sumie doszło tam do ponad 123 tysięcy transakcji. Jednak gdy porównać wyniki dane z ubiegłego roku ze starszymi to widać, że był to najsłabszy czas dla tych papierów. Należy to wiązać z wysokimi stopami procentowymi, które zwłaszcza w przypadku listów o stałej stopie zepchnęłyby ich kursy mocno w dół.

Niechętni emitenci

Spośród pięciu aktywnych banków hipotecznych na giełdzie tak naprawdę liczą się tylko trzy największe. Millennium BH do początku maja br. nie wyemitował ani jednej serii listów zastawnych a ING BH sprzedał jedną o wartości nominalnej 0,4 mld zł .

Największym emitentem listów jest największy PKO BH, który według danych KNF do maja br. wyemitował listy zastawne o wartości nominalnej 10,6 mld zł. W tym samym czasie BH mBanku wypuścił listy o wartości 6,24 mld zł a BH Pekao o nominale 0,68 mld zł. Ta ostatnia instytucja jako jedyna wypuściła jedną emisje listów publicznych, podczas gdy wszystkie pozostałe emisje dotyczą listów hipotecznych.

Warto zwrócić uwagę, nas różnicę między wartością teoretycznie obecnych na rynku listów a wartością tych notowanych na giełdzie (Catalist) Tych  pierwszych w końcu grudnia ub.r. teoretycznie było 16,6 mld zł, ale na GPW notowane są papiery za 10,77 mld. Różnica wynika między innymi z tego, że niekiedy banki wykupują swoje emisje przed terminem.

Jedna trzecia wyemitowanych papierów ma stałe oprocentowanie, natomiast blisko dwie trzecie emitowana jest w euro.

Dla kogo są bezpieczne papiery

Listy zastawne jako bardzo bezpieczne papiery nie mają specjalnie wysokiego oprocentowania. W przypadku listów o stałym oprocentowaniu  odsetki wahają się od 0,75% do 3,5%, natomiast papiery ze zmiennym oprocentowaniu mają obecnie odsetki na poziomie od 4,53% do 7,29 %.

Polski rynek papierów dłużnych należy do bardzo bezpiecznych, ale na tym tle listy zastawne są wręcz superbezpieczne. Mimo to, polskie prawo pozwala najbiedniejszym i najmniej doświadczonym inwestorom kupować obligacje emitowane przez nawet najbardziej ryzykowne spółki (warto przypomnieć aferę GetBacku) natomiast listy zastawne są kierowane do inwestorów instytucjonalnych. Nie ma żadnych ofert dostępnych szerszemu ogółowi. Drobni inwestorzy mogliby kupować listy tylko na wtórnym rynku czyli na giełdowym parkiecie. Specjalnie piszę, że „mogliby” bo emitenci często robią wszystko by drobnica nie kupowała ich papierów. Dość powiedzieć, ze  ¼  emisji listów to papiery z  nominałem 50 tys. zł. Dalsze 7 emisji składa się z papierów o nominale 10 tys. zł

Z drugiej strony polskie listy zastawne nie do końca odpowiadają definicji tego instrumentu, bo na pewno większość z nich nie służy długoterminowemu refinansowaniu kredytów. Dość powiedzieć, że dziś na rynku są papiery, które będą stopniowo wykupywane do jesieni 2029 roku a więc maksymalnie za nieco ponad 5 lat. Trudno nimi będzie refinansować kredyty mieszkaniowe, które normalnie spłaca się przez ponad 20 lat.

Wszystko wskazuje na to, ze w Polsce podstawową przeszkodą w wielkim odrodzeniu rynku listów zastawnych są koszt ich obsługi. Po co płacić 2- 7% odsetek, skoro banki mają  mnóstwo depozytów bieżących, dających tani  pieniądz. Oczywiście aby zmniejszyć ryzyko wynikające z niedopasowania terminów powinno się kupić za granica specjalne opcje.  Wszystko wskazuje na to, że nawet z kosztami zabezpieczania bankom opłaca się finansować kredyty depozytami. KNF chcąc zminimalizować ryzyka związane z płynnością banków pracuje nad nowymi regulacjami w tej sprawie.

W czym jeszcze mogą pomóc listy zastawne

W Polsce działa grup fanów listów zastawnych. Jednym z nich jest Andrzej Laskowski, niegdyś kierujący wielkimi firmami budowlanymi. Wraz z Adamem Pietrasikiem napisali od przeszło 20 lat mnóstwo artykułów poświęconych wskrzeszeniu tego instrumentu.

Dziś stara się znaleźć dla listów nowe pola zastosowania,  które mogą przyczynić się do zwiększenia ich atrakcyjności. Proponuje m.in. cyfryzację transakcji nieruchomościami co zwiększyło by ich transparentność i szybkość przeprowadzania. Stara się też propagować listy zastawne jako szansę na finansowanie inwestycji w infrastrukturę, innowacje i nowe technologie.

W bogatych krajach Zachodu Europy, zwłaszcza w Niemczech czy w Danii, wartość emisji listów zastawnych liczona jest w setkach miliardów euro. U nas, choć od Niemiec dzieli nas tylko Odra, ten  instrument rozwija się bardzo powoli i nie jest to chyba tylko efekt odmiennej struktury sektora bankowego.