- Reforma wskaźników
Przywrócenie przejrzystości w polskim wymiarze sprawiedliwości to niezbędny warunek, by powstrzymać trend podważania umów
Jeśli przyjmiemy założenie, by w każdej sytuacji szukać kruczków prawnych i budować narrację oblężonej twierdzy, by wymusić określone ustępstwa czy wręcz odstępstwa od obowiązujących regulacji, znajdziemy się w sytuacji stokroć bardziej niebezpiecznej, gdzie na niczym nie można polegać, a wszelkie zobowiązania są co do zasady niewiele warte – przestrzega dr Jacek Bartkiewicz, przewodniczący Rady Uczelni Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, przewodniczący Prezydium Komisji Etyki Bankowej. Rozmawiał z nim Karol Mórawski.
Pojęcie abuzywności święci w ostatnim czasie rekordy popularności, oczywiście używane sprzecznie z pierwotnym zamysłem jego twórców. Co sprawiło, że instrument prawny, mający na celu wyrównywanie asymetrii prawnej między konsumentem a dostawcą usług zaczął być traktowany jako sposób na uwolnienie się od zobowiązań umownych? Jakie czynniki wpłynęły na taki stan rzeczy?
– Kwestia ta ma wiele wątków, ale bezpośrednim wyzwalaczem był oczywiście tzw. czarny czwartek 2015 r., czyli decyzja SNB w sprawie uwolnienia kursu franka. Nagły, wręcz skokowy wzrost kursu tej waluty do złotówki doprowadził do pogorszenia się sytuacji kredytobiorców walutowych, którzy dotąd byli na nieporównanie lepszej pozycji w stosunku do osób spłacających kredyty złotowe. Chodzi tu zarówno o wysokość miesięcznej raty, jak również, a może przede wszystkim, wartość zobowiązania pozostałą do spłaty. Co do zasady decyzja szwajcarskiego banku centralnego nie doprowadziła do pogorszenia jakości portfeli kredytowych, uważam wręcz, że frankowicze generalnie nie mieli trudności z obsługą zadłużenia. Największe problemy mieli ci, którzy chcieli zamienić mieszkanie, na przykład na większe. Obciążenie hipoteczne stało się dużo wyższe niż wartość mieszkania, zatem nie byli oni w stanie wyjść z poprzedniej inwestycji bez straty.
Generalnie jednak do eskalacji roszczeń względem banków w największym stopniu przyczynili się inwestorzy profesjonalni, którzy kredytami frankowymi finansowali zakup kilkunastu bądź nawet kilkudziesięciu mieszkań, a po gwałtownym wzroście franka poczyniona inwestycja zaczęła przynosić straty lub w najlepszym razie dużo niższe zyski. To ta grupa kredytobiorców w pierwszej kolejności zaczęła poszukiwać pełnomocników procesowych, usiłując uwolnić się od niekorzystnych skutków zmiany uwarunkowań makroekonomicznych. Oczywiście tak poważni inwestorzy nie kwalifikowali się z punktu widzenia prawnego do skorzystania z przepisów konsumenckich, również i z wizerunkowego punktu widzenia ich postulaty były mało wiarygodne. Wobec tego zaczęto promować pojedyncze przypadki kredytobiorców indywidualnych, u których poważne problemy natury osobistej zbiegły się w czasie ze skokową aprecjacją szwajcarskiej waluty, tworząc z nich twarze tzw. ruchu frankowego. Szybko dołączyli doń przedstawiciele środowisk opiniotwórczych: politycy, dziennikarze, prawnicy, artyści, którzy również dostrzegli szansę na uwolnienie się od zobowiązania kredytowego, a w ich przypadku nie mówimy o małych kwotach. Równolegle zaczęły powstawać specjalistyczne kancelarie odszkodowawcze, początkowo z inicjatywy wspomnianych profesjonalnych inwestorów rynku nieruchomości, a następnie oferujące swe usługi klientom indywidualnym.
Wszystkie te działania zbiegły się w czasie z paraliżem polskiego systemu prawnego, co wpłynęło na jego niezdolność do właściwej wykładni prawa. Gdyby na samym początku Sąd Najwyższy wydał kilka wiążących orzeczeń, przedstawiających właściwą interpretację przepisów, sytuacja najpewniej dość szybko wróciłaby do normy. Ponieważ do tego nie doszło, poszczególne składy orzekające usiłowały radzić sobie na własną rękę, kierując kolejne pytania prejudycjalne do TSUE.
Faktycznie, mnogość owych zapytań w kwestii kredytów walutowych jest bodajże zjawiskiem bezprecedensowym w całym funkcjonowaniu unijnego wymiaru sprawiedliwości.
– Tak się dzieje właśnie z uwagi na fakt, iż sędziowie nie mogą liczyć na jednoznaczną wykładnię SN. Dlatego tyle spraw trafia do TSUE, gdzie z jednej strony mamy do czynienia z silnym trendem prokonsumenckim, z drugiej zaś unijny trybunał nie zamierza szczegółowo zagłębiać się w każdą indywidualną sprawę, gdyż nie jest to jego zadaniem. Dlatego orzecznictwo tego organu stanowią z reguły wytyczne o dużym stopniu ogólności, które potem na gruncie krajowym są w określony sposób prezentowane w przestrzeni medialnej. Podam tylko przykład wyroku w sprawie państwa Dziubak, dość konsekwentnie wskazywanego jako przełomowy. Tymczasem uzasadnienie tego orzeczenia wcale nie wskazuje, jakoby umowy kredytowe powinny być eliminowane z obrotu prawnego. Gdybyśmy przyjęli taki tok rozumowania, można by podważać dowolne kontrakty gospodarcze, nie tylko na rynku kredytowym, ale również umowy ubezpieczeniowe, leasingowe czy dotyczące inwestycji. A przecież ani ustawodawcy, ani europejskiemu trybunałowi nie chodziło o stworzenie precedensu, który pozwalałby na zakwestionowanie każdego stosunku zobowiązaniowego.
W całym tym procesie kluczową rolę odgrywają kancelarie odszkodowawcze, które na przestrzeni dekady wyrosły w Polsce na agresywnego i bezwzględnego gracza.
– Jak najbardziej, dodajmy, iż bezwzględnego również dla własnych klientów. Metody stosowane przez te podmioty – zarówno podczas kontaktów z potencjalnym klientem, jak i później po zawarciu z nim umowy – pozostawiają wiele do życzenia co najmniej pod względem etycznym. Oczywiście, jest w tym pewna wina organizacji reprezentujących poszczególne zawody prawnicze, że nie reagują w sposób zdecydowany na przypadki nieuczciwej konkurencji czy missellingu w tym segmencie rynku, nie podejmują chociażby działań na rzecz wypracowania czytelnych i powszechnie obowiązujących standardów. To stwarza wrażenie pewnej tolerancji dla tak nagannych praktyk, podejmowanych przez kancelarie odszkodowawcze.
Z drugiej strony mamy do czynienia z efektem ubocznym nieprzemyślanego otwarcia zawodów prawniczych, co doprowadziło do osłabienia wewnętrznej kontroli, a równocześnie zwiększenia liczby osób uprawnionych do wykonywania tych zawodów, którzy siłą rzeczy musieli znaleźć sobie przestrzeń do działania. W efekcie doszło do szeregu nieprawidłowości czy wręcz patologii, poczynając od płatnej reklamy w mediach społecznościowych, co już jest nie tylko nieetyczne, ale i sprzeczne z prawem, poprzez agresywny marketing bezpośredni kierowany do potencjalnych klientów, aż po ewidentne przypadki wprowadzania w błąd czy missellingu.
Pojawia się pytanie, kiedy możemy spodziewać się uporządkowania tego rynku ze strony organów państwowych, bo dopóki nie zostaną wprowadzone określone wymogi regulacyjne, nie oczekiwałbym oddolnej inicjatywy ze strony samorządów prawniczych. Aktualnie w Polsce panuje w tej sferze wolna amerykanka, dlatego relacje kancelarii odszkodowawczych z klientami powinny zostać uregulowane odgórnie. Chodzi tu między innymi o wysokość pobieranych prowizji przez te podmioty, ale również w jakim czasie kancelaria powinna zwrócić odzyskane środki klientowi. We wszystkich tych obszarach dochodzi do nieprawidłowości, na co wskazują choćby kolejne sprawy zakładane instytucjom odszkodowawczym przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Z podobnymi patologiami mieliśmy do czynienia w okresie implementacji RODO, kiedy wyspecjalizowane kancelarie agresywnie oferowały usługi audytu polityk prywatności, szantażując jednocześnie administratorów stron www gigantycznymi karami za faktyczne lub domniemane uchybienia.
– Jak widać na podstawie doświadczeń ostatnich kwartałów, podmioty tego typu w dalszym ciągu poszukują kolejnych obszarów działalności. Jednym z nich miały być ewentualne roszczenia kredytobiorców złotowych, związane ze wzrostem wysokości rat wskutek podwyżek stóp procentowych banku centralnego i powiązanego z nimi wzrostu wskaźnika WIBOR. Na podstawie doświadczeń z kredytobiorcami walutowymi uznały one że kolejna grupa klientów banków będzie skłonna próbować uwolnić się od zobowiązań kredytowych, stąd tak aktywna propaganda atakująca WIBOR i nakłaniająca do kwestionowania umów kredytowych.
Pozytywnym sygnałem w tym przypadku jest jednoznaczne stanowisko instytucji odpowiedzialnych za ład i stabilność systemu finansowego. Zarówno bank centralny, jak i regulator, czyli KNF, resort finansów czy wreszcie UOKiK wysłały czytelny sygnał: WIBOR jest wskaźnikiem transparentnym, wyznaczanym przez podmiot niezależny, i spełniającym wymogi prawne, w tym unijnego rozporządzenia BMR.
Skąd jednak pomysł, by atakować akurat wskaźnik referencyjny? O ile w przypadku kredytów frankowych narracja kancelarii była wymierzona w zapisy umowne, to w tym przypadku posunęły się one znacznie dalej, kwestionując element kluczowy również dla funkcjonowania profesjonalnego rynku dłużnego, inwestycyjnego, a nawet emisji papierów skarbowych.
– Praprzyczyną obecnej sytuacji było spowolnienie gospodarcze, jakiego doświadczyliśmy kilkanaście lat temu. W związku z ówczesnym kryzysem płynnościowym instytucje finansowe przestały prowadzić między sobą operacje krótkoterminowe, w efekcie włączył się bank centralny jako pożyczkodawca ostatniej szansy. Ponieważ wskaźnik WIBOR jest wyznaczany na podstawie kwotowań dokonywanych przez instytucje finansowe uczestniczące w tym procesie, tzw. panel uczestników, pojawiła się fałszywa narracja, jakoby wspomniane kwotowania nie stanowiły odzwierciedlenia realnej wartości, po jakiej dany bank przyjąłby depozyt lub pożyczył środki. Co jest oczywiście nieprawdą, mamy wszak do czynienia z wiążącymi deklaracjami profesjonalnych uczestników rynku, które stanowią pewną formę umowy społecznej.
Formą takiej umowy jest zresztą też wprowadzany obecnie wskaźnik WIRON, z tą tylko różnicą, iż bazuje on na zdarzeniach historycznych, podczas gdy WIBOR odnosi się do przyszłości. Co nie znaczy, iż WIRON jest w każdych okolicznościach korzystniejszy dla kredytobiorców – w sytuacji kiedy stopy procentowe będą spadać, wskaźnik ten zareaguje wolniej niż dotychczasowy, w konsekwencji raty będą dłużej utrzymywać się na wyższym poziomie, niż w przypadku zobowiązań bazujących na WIBOR. Nie zmienia to oczywiście faktu, iż kwestionowanie WIBOR, jako wskaźnika stosowanego w tak wielu segmentach gospodarki, jest trendem szczególnie niepokojącym. Oczywiście, usiłowania kancelarii odszkodowawczych odnoszą się do umów kredytu hipotecznego z udziałem konsumentów, niemniej gdyby udało się podważyć go w tej części, to można by spodziewać się podobnych prób także w innych sferach. Dlatego tak istotne znaczenie miało wspomniane, jednoznaczne stanowisko instytucji odpowiedzialnych za stabilność polskiego systemu finansowego.
Jakie zatem działania należałoby podjąć, by na przyszłość już na starcie wykluczyć próby podważania fundamentów rynku finansowego – tak by każdorazowo nie były potrzebne deklaracje wysokich przedstawicieli administracji publicznej? Idąc tropem wskazanym przez kancelarie, równie dobrze można by zacząć kwestionować zasadność dowolnego elementu ładu społecznego, począwszy od ruchu prawostronnego, aż po zasady BHP…
– Pierwsza sprawa to przywrócenie przejrzystości w wymiarze sprawiedliwości w Polsce. Dopóki będziemy zmuszeni do dywagacji, który sędzia został wybrany legalnie i jakie orzeczenia mają charakter wiążący, nie sposób mówić o jakimkolwiek uporządkowaniu linii orzeczniczej, co tylko sprzyja wspomnianym, nieetycznym czy nawet naruszającym prawo praktykom kancelarii. Z tym wiąże się potrzeba wypracowania właściwej wykładni prawa, tej zaś nie osiągniemy bez należytej edukacji sędziów, prokuratorów czy przedstawicieli innych zawodów prawniczych w zakresie ekonomii i finansów. Przypomnę tylko orzeczenia niektórych sądów w sprawach frankowych, sugerujące jakoby banki powinny przyjmować kurs NBP. Pomijając już fakt, iż u większości kredytobiorców można było dokonywać spłaty rat bezpośrednio w walucie szwajcarskiej, a od 2011 r. stało się to praktyką usankcjonowaną prawem, nie sposób w gospodarce rynkowej przyjmować założenia, że instytucje rynku finansowego nie mają prawa obracać pieniądzem na warunkach komercyjnych. Takie zasady obowiązywały w gospodarce centralnie planowanej, obecnie mamy do czynienia z regułami komercyjnymi, a od wyznaczania określonych norm i ograniczania nadużyć mamy wyspecjalizowane agendy w rodzaju UOKiK.
Fatalną rolę w całym systemie sądownictwa odgrywa model wybierania sędziego do danej sprawy metodą losowania. Wiadomo, że nikt nie jest omnibusem, jeden specjalizuje się w prawie pracy, inny w karnym, jeszcze inny w rodzinnym i opiekuńczym. W jeszcze większym stopniu dotyczy to rozstrzygania sporów z konsumentami rynku finansowego, gdzie trzeba dysponować naprawdę solidną wiedzą, żeby wydać sprawiedliwy wyrok, którego nikt nie będzie w stanie łatwo zakwestionować.
Należy wreszcie budować świadomość całego społeczeństwa, i to zarówno w sferze ekonomii i finansów, jak również podstaw prawa. Przez całe stulecia, począwszy od starożytnego Rzymu, kodeksy traktowane były jak nienaruszalny element ładu społecznego, każdy zdawał sobie sprawę, że nawet jeśli w danej sytuacji rozstrzygnięcie wynikające z określonego przepisu jest dla niego mniej korzystne, to i tak przewidywalność prawna jest stokroć istotniejsza, jako gwarancja ładu prawnego i bezpieczeństwa. Jeśli przyjmiemy założenie, by w każdej sytuacji szukać kruczków prawnych i budować narrację oblężonej twierdzy, by wymusić określone ustępstwa czy wręcz odstępstwa od obowiązujących regulacji, znajdziemy się w sytuacji stokroć bardziej niebezpiecznej, gdzie na niczym nie można polegać, a wszelkie zobowiązania są co do zasady niewiele warte.
Trend ten obserwujemy od wielu dekad w USA, gdzie można być pozwanym dosłownie za wszystko – że przypomnę choćby głośny casus oparzenia się gorącą kawą w restauracji, którą klientka pozwała o niedopełnienie obowiązków informacyjnych. Co więcej, w wielu przypadkach takie argumenty są szyte grubymi nićmi, trudno bowiem brać za dobrą monetę zapewnienia doktora prawa czy osoby prowadzącej działalność gospodarczą na rynkach zagranicznych, że nie rozumiała ryzyka kursowego. Warunkiem, aby przywrócić należyty poziom bezpieczeństwa i pewności prawa – co, przypomnę, stanowi samoistną wartość konstytucyjną – jest jednakże wypracowanie jednoznacznej interpretacji prawa i wykładni sądowej. Tego zaś nie da się zrobić bez uporządkowania sytuacji w polskim wymiarze sprawiedliwości.