Przejdź do treści
  • Reforma wskaźników

Zmiana wskaźników WIBOR/WIRON nie budzi kontrowersji

Musimy przetrwać trudny okres 2023 r. i spokojnie nauczyć się żyć z nowym wskaźnikiem, a dopiero potem zacząć go implementować, na stałe zastępując nim WIBOR. Tak jak to było planowane od samego początku przez GPW Benchmark. Najistotniejsze jest wyklarowanie się ekspozycji naszego sektora bankowego na dodatkowe ryzyka – zaznacza Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Rozmawiał z nim Kazimierz Lubicz.

 

Czy obecnie jest dobry czas na zmiany wskaźników w naszym kraju i czy ogłoszony harmonogram ich tranzycji jest realny?

 

– Z tak dużą zmianą systemową, to znaczy zmianą wskaźnika, który jest używany do liczenia oprocentowania pieniędzy między bankami, nie należy się śpieszyć. To też oznacza, że zmiana ta musi być wprowadzana w dialogu z rynkiem, bo mamy obecnie zbyt dużo różnych ryzyk makroekonomicznych związanych z sektorem bankowym. Po okresie podnoszenia stóp procentowych jest jeszcze widmo wyroku TSUE dotyczącego kredytów frankowych, a zmiana wskaźników oznacza wprowadzenie kolejnego elementu do i tak już dosyć niestabilnego otoczenia. Również KNF zniechęca banki do wypłaty dywidend w celu zawiązywania przez nie rezerw finansowych, dlatego moim zdaniem trzeba do reformy, w której będzie wprowadzany WIRON, podchodzić spokojnie.

 

Reforma wskaźników, które są używane do rozliczania systemu międzybankowego, przygotowywana przez GPW Benchmark, była planowana już jakiś czas temu i nie jest tak, że się to wydarzy po prostu z dnia na dzień. Trzeba także zwiększyć świadomość z tym związaną wśród klientów i banków, a przede wszystkim mieć mniejsze ryzyka makroekonomiczne. To jest moim zdaniem najważniejsze. Po drugie, nie należy oczekiwać, że wprowadzenie WIRON-u spowoduje efekt „magicznej różdżki”, dzięki której rozwiążą się wszystkie problemy kredytobiorców. Ponieważ sam WIRON będzie wskaźnikiem trochę bardziej typu „backward looking” i w momencie, w którym rozpocznie się proces obniżania stóp procentowych, może się okazać, że nie będzie on spełniał oczekiwań, które ludzie w nim początkowo pokładali, czyli że kredyty będą oprocentowane w o wiele korzystniejszy dla nich sposób niż przy zastosowaniu WIBOR-u. Jednak wartość WIRON-u jest niższa niż WIBOR-u, dlatego jego wprowadzenie przełoży się na obniżenie wysokich rat, a co za tym idzie kosztu kredytów.

 

Jakie mogą być przy tym ryzyka dla systemu bankowego?

 

– Przede wszystkim pierwsza rzecz, to wiszące zagrożenie nad Polską i państwami Europy Środkowej z systemem finansowym i portfelem kredytów denominowanych w walutach obcych, głównie we frankach. To sytuacja, w której banki będą musiały oddać część zysków, które zostały wygenerowane na nich ze względu na różnice kursowe i zmiany, które zaszły w otoczeniu makroekonomicznym i tego, że TSUE będzie podchodził do tego bardziej prokonsumencko, niż jak do regulacji i ryzyk, które może to generować.

 

Druga kwestia dotyczy kondycji sektora finansowego w Unii Europejskiej. Choć nie jesteśmy w 2008 r., to jednak mamy upadłość kilku banków w Stanach Zjednoczonych, banków regionalnych, czyli takich, które podlegały innym przepisom niż banki krajowe, ale sześć głównych banków centralnych na świecie musiało podjąć decyzję o tym, że będą interweniowały dla zapewnienia stabilności finansowej sektora. Bank Credit Suisse, który chylił się ku upadkowi już od kilku lat, ostatecznie upadł i przejąć go musiał UBS za ogromne dyskonto, czyli za 2 mld euro. Przypomnę, że jeszcze nie tak dawno Saudyjczycy zainwestowali w niego 10 mld euro i to tylko za część biznesu. Czyli sektor bankowy nie jest wcale w tak bardzo dobrej kondycji, jak się uważało i istnieją jakieś ryzyka, które mogą na niego czyhać. Również i w Polsce – o ile bankowcy oczywiście będą pesymistami, a przecież muszą głośno mówić o swoich problemach, choćby po to, żeby nie doszło do nowych ryzyk ze względu na działanie regulatora lub sądów.

 

Z tego powodu, moim zdaniem, trzeba uważnie patrzeć na to, co się dzieje w sektorze bankowym, by nie było w nim dodatkowych ryzyk, których materializacji nikt nie chce. Jerome Powell, czyli szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej, podniósł właśnie stopy procentowe zaledwie o 0,25 pkt. proc. – dokładniej w marcu już po ogłoszeniu upadłości banków Silicon Valley Bank i Signature Bank w USA. Dlatego wydaje się, że dotychczasowy bardzo jastrzębi kierunek banków centralnych został zastopowany, a ryzyko negatywnych konsekwencji podnoszenia stóp procentowych, jest w większym stopniu wkalkulowane w ich decyzje.

 

Czy w takim razie przyjęty w planie działań termin zastąpienia wskaźnika WIBOR przez WIRON w 2025 r. jest optymalny i czy sama zmiana może znacząco wpłynąć na wyniki banków?

 

– W bieżącym roku można spodziewać się pierwszych ofert nowych kredytów mieszkaniowych, które będą oparte na wprowadzanej stopie referencyjnej WIRON. Natomiast posiadacze wcześniej udzielonych kredytów mieszkaniowych na zmiany stopy referencyjnej poczekają. Chodzi o to, żeby nie było ekspozycji na dodatkowe ryzyko w postaci niedoinformowania klienta o zmianach, które zaszły. Również i o to, żeby z perspektywy regulatora i klienta nie było wątpliwości co do tego, jakiego typu wskaźnikiem powinniśmy się posługiwać dla obliczania zmienności raty kredytowej, którą będą płaciły firmy i konsumenci. To czy WIBOR lub WIRON będzie trochę wyższy, lub niższy spowoduje, co prawda, obniżenie, lub wzrost rat i kosztów kredytu, ale będzie to miało mniejszy wpływ na wyniki finansowe banku. Na razie ważne jest to, żeby zarówno banki, jak i konsumenci mogli zobaczyć, jak oba mierniki zmieniają się w czasie i czego można się spodziewać w chwili, w której domyślnym wskaźnikiem w zawieranych umowach zostanie tylko WIRON.

 

Jaki byłby najlepszy okres w gospodarce na zmianę wskaźników?

 

– Na pewno byłaby to sytuacja, w której trwa nasza ekspansja gospodarcza oraz moment, w którym stopy procentowe są stabilne lub jesteśmy w fazie ich obniżania. Przydałoby się nie mieć kryzysów: inflacyjnego, energetycznego i by nie dotykało nas spowolnienie gospodarcze. Pod koniec 2023 r. będziemy wiedzieć jak bardzo lepka jest inflacja i czy istnieje ryzyko utrzymania się stóp procentowych na obecnym lub nawet wyższym poziomie na dłużej. Będziemy wiedzieć, co postanowił TSUE w sprawie franków i będziemy też wiedzieć, w jakiej kondycji jest sektor bankowy i funduszy inwestycyjnych. Daty podane w mapie drogowej dotyczącej tranzycji, przedstawiane przez administrację rządową z zakończeniem procesu w 2025 r., wydają mi się najbardziej odpowiednie. Musimy przetrwać trudny okres 2023 r. i spokojnie nauczyć się żyć z nowym wskaźnikiem, a dopiero potem zacząć go implementować, na stałe zastępując nim WIBOR. Tak jak to było planowane od samego początku przez GPW Benchmark. Najistotniejsze jest wyklarowanie się ekspozycji naszego sektora bankowego na dodatkowe ryzyka. Rok 2025 to też odległy termin. Jednak jeśli nadal borykalibyśmy się z jakimiś dodatkowymi problemami, to nie spieszyłbym się z zamianą wskaźnika.

 

Duże może być ryzyko podważania umów opartych na wskaźnikach?

 

– Trudno mi oceniać jak dalece próby podważania umów, które są oparte na wskaźniku WIBOR, uznać za właściwe lub nie. Według mojej wiedzy zawsze we wszystkich krajach kredyty, które są udzielane ze zmienną stopą procentową, zawierają jakiś wskaźnik ustalany przez kogoś i na jakiejś podstawie regulator ocenia i narzuca bankom miernik, który jest używany. W naszym przypadku jest nim WIBOR. Trzeba też pamiętać, że WIBOR w momencie, w którym stopy procentowe zaczną spadać, też będzie spadać. Czy też będzie wzbudzał aż tak duże kontrowersje wśród kredytobiorców, którzy mają kredyty o zmiennych stopach procentowych, jak obecnie?

 

Problemem naszego sektora bankowego i konsumentów biorących kredyty hipoteczne jest to, że przez wiele lat banki nie oferowały kredytów o stałej stopie procentowej i to była podstawowa dolegliwość. To znaczy, że ryzyko ekspozycji na zmiany stóp procentowych leżało po stronie konsumenta, a nie po stronie banków. Nie było też chęci banków do stworzenia instrumentów takich jak listy zastawne i do tego, żeby mieć w swojej ofercie kredyty hipoteczne o stałej stopie procentowej, tak jak jest to w innych krajach. To podstawowy powód, który wygenerował problem z niewypłacalnością części kredytobiorców w naszym kraju i konieczność interwencji publicznej na rynku hipotecznym. Należy podkreślić, że transmisja stopy procentowej do gospodarstw domowych jest bardzo szybka poprzez podnoszące się koszty kredytu. Reforma indeksu nie jest dla mnie czymś kontrowersyjnym, bo była planowana, jednak pojawiła się wojna, kryzys energetyczny, podwyżka stóp procentowych itd. Dlatego najlepiej zrobić to spokojnie oraz powoli.